niedziela, 20 września 2015

EPILOG

Rano wstałam i od razu poszłam do łazienki. Wyszykowałam sie i wyglądałam o tak:

Włosy zostawiłam rozpuszczone i zrobiłam delikatny makijaż.
Następnie wróciłam do Brazylijczyka na łóżko i się obok niego położyłam. Musiał się obudzić, chwilę po mnie, bo też jest już ubrany. Kładąc się obok niego lekko musnęłam jego usta.
-Dzień dobry księżniczko.
-Dzień dobry, piłkarzyno.-Uśmiechnęłam sie do niego przyjaźnie.
-Jak się spało?
-Okey... Ale od kiedy ty zadajesz takie pytania?
-Od zawsze?
-To chyba laskom, które przeleciałeś i zostawiłeś.-Powiedziałam przez śmiech.
-Ej, co nie jest miłe.-Powiedział i zrobił smutną minę.
-Ważna, że ja mogę się z tego śmiać.-Powiedziałam i wstałam z łóżka. Wzięłam fajki i wyszłam na balkon. Usiadłam na chłodnych kafelkach i się zaciągłam. Po chwili przyszedł do mnie Neymar i również zaczął palić. Jak tylko to zobaczyłam to się cholernie zdenerwowałam. Na początku myślałam, że piłkarz chce zrobić mi na złość, ale wziął jednego bucha, drugiego, a trzeciego już nie zdążył. Wytrąciłam mu z ręki papierosa i zaczęłam się w niego wpatrywać...
-Po co to robisz?
-Wiem, że nie chcesz abym palił, a jeżeli ty nie przestaniesz... Ja zacznę.
-Ty chyba oszalałeś!
-Nie...
-Tak! Ty nie możesz palić, grasz w piłkę, nie pozwalam ci na to, rozumiesz?-Krzyczałam
-Przestaniesz palić, ja nie zacznę... To chyba jasne.-Powiedział w miarę spokojnie.
-Ja mogę... Nie mam codziennie treningów, nie mam osób, które mnie podziwiają... Mogę robić wszystko...
-Nie możesz!-Wrzasnął
-Bo?-Ja również krzyczałam jak najgłośniej potrafiłam. Nastała chwila ciszy.
-Nie przestaniesz palić, to mnie stracisz.-Powiedział opanowanym głosem. Jego słowa jakoś mnie zabolały... Tylko osoby, które nie pasują do naszego życia się traci... Chciałam od niego odejść, jednak chłopak złapał mnie za rękę i do siebie przyciągnął. Jednak to nie było zwykłe przyciągnięcie... Chłopak bardzo mocno mną szarpnął. Próbowałam być silna, jednak kilka łez spłynęło mi po policzku.
-Jeżeli wyjdziesz teraz z tego domu, możesz zapomnieć o nas..

Perspektywa Neymara.
 -Jeżeli wyjdziesz teraz z tego domu, możesz zapomnieć o nas.. -Musiałem jej tak powiedzieć.. Wiem dobrze, że zrobiłaby coś głupiego. Albo by się upiła, albo pocięła  lub kolejny raz zaczęła śpać. Mogłaby też zrobić inne o wiele gorsze rzeczy, ale nie chce o tym myśleć... Wiem, może za agresywnie do tego wszystkiego podszedłem, ale nie chce, aby osoba, którą tak bardzo kocham, niszczyła sobie takimi śmieciami życie. W ogóle po co ona pali, czy tak ciężko jest jej zrozumieć, że niszczy sobie wspaniały dar jakim jest życie? Przecież, zawsze gdy ma problemy może przyjść z nimi do mnie... Myślałem, że moje słowa dadzą jej coś do zrozumienia, jednak powstał inny efekt do zamierzanego. Sabina zaczęła się szarpać. Przecież nie mogłem jej zatrzymać przemocą.. Nie mógłbym jej zrobić żadnej krzywdy. Po pewnym czasie puściłem jej rękę, a ona po prostu wybiegła z domu.

Perspektywa Izabelli.
Razem z rodzicami mojej przyjaciółki siedzieliśmy w kuchni. Przygotowywaliśmy śniadanie.. W pewnym momencie, usłyszeliśmy krzyki Neya i Sabiny. Chciałam pójść zobaczyć co sie stało, jednak pani Ola nie chciała mnie do nich puścić. Ona zawsze uważa, że osoby, które się kłócą muszą być same. Ponieważ podczas kłótni, potrafią sobie szczerze porozmawiać i złe rzeczy pójdą w niepamięć. Zgodziłam się z nią i szykowałam dalej posiłek. Za kilka minut usłyszeliśmy wieki trzask drzwi. Po sekundzie Sabina znalazła się na dole i bardzo szybko wybiegła z domu. Wybiegłam za nią, lecz gdy tylko wyszłam przed ogrodzenie, dziewczyny już nie było. Wróciłam do domu. Tam panowała głucha cisza. Chciałam iść na górę do Neymara jednak usłyszałam wielki hałas dobiegający z pięta domu. Następnie słychać było tłuczenie szklanych rzeczy

Perspektywa Neymara.
Byłem na siebie strasznie zły. Jak mogłem pozwolić na to, aby Sabina wyszła z domu. Jednak ja słowa dotrzymuje... Z nami koniec, jeżeli dla niej ważniejsze są fajki, żyletki, alkohol czy narkotyki, a nie ja, to muszę uszanować jej zdanie... Tylko, że w tym momencie najważniejsza jest Sabina. To aby nie zrobiła nic głupiego, żeby później niczego nie żałowała. Uspokoiłem się chwilę i również wyszedłem z domu. Przywitałem się ze wszystkimi i zacząłem szukać jeszcze mojej dziewczyny. Napisałem sms'y do wszystkich chłopaków z drużyny czy jest u nich Sabina, jednak żaden nic nie wiedział. Daniemu, Messiemu oraz Gerem opowiedziałem co się stało. Chłopaki razem ze swoimi partnerkami pomogli mi szukać dziewczyny. Rozdzieliliśmy się... Poszedłem do naszego parku-Nie ma jej. Poszedłem na Camp Nou-Nie ma jej. Zadzwoniłem nawet do Kamila, któregoś razu, gdy Polka poszła się być, spisałem sobie jego numer telefonu, na wszelki wypadek. I chyba wypadek jest w tym momencie. Rozmawiałem z nim około 10 minut, jednak chłopak, mi powiedział, że od dłuższego czasu się z nią nie widział. W końcu zadzwoniła do mnie Shak. 
-Neymar przyjdź szybko do parku przy moim domu.-Mówiła strasznie przerażonym głosem.
-Za 5 minut będę, ale co się stało?
-Pośpiesz się.. Może jeszcze zdążysz to zobaczyć.-Powiedziała i się rozłączyła. Przestraszyły mnie jej słowa: "Może jeszcze zdążysz to zobaczyć". Najszybciej jak potrafiłem pobiegłem w wyznaczone przez piosenkarkę miejsce. Zobaczyłem blondynkę i do niej podbiegłem.
-Co miałem zobaczyć?-Zapytałem jakby nie pewnym głosem. Dziewczyna spuściła głowę i pokazała palcem na rzeczkę z mostkiem. Na krawędzi siedziała moja księżniczka. Chciałem do niej podbiec, lecz Kolumbijka mnie zatrzymała. 
-Neymar poczekaj. Podeszłam do niej, ale ona wtedy powiedziała: Jeżeli wykonasz jeszcze jeden krok w moją stronę skoczę stąd." 
-Ale ja nie mogę jej na to pozwolić.-Mówiłem drżącym głosem.
-A o co wam poszło?-Zapytała zmartwiona dziewczyna.
-Zaczęło się od fajek, a skończyło się na tym, że powiedziałem jej: Że... -Ciężko mi było się do tego przyznać.-:Jeżeli wyjdziesz z tego domu to z nimi koniec.-Ledwo skończyłem i pobiegłem w stronę mostku. Dziewczyna właśnie stawała na krańcu poręczy... Podbiegłem do niej i w ostatniej chwili złapałem ją w talii. Zdjęłam z barierki i mocno do siebie przytuliłem. To, że z nią zerwę, jest już nie aktualne. Bardzo ją kocham, nawet jej okropny charakter. Sabina wtuliła się we mnie jeszcze mocnej i zaczęła płakać.
-Nie płacz księżniczko. Bardzo cię za wszystko przepraszam. Jeżeli palenie sprawia ci przyjemność to... to rób to, ale błagam cię, nigdy więcej takich numerów. 
-Obiecuję, już nigdy czegoś takiego nie robię. Jeżeli tak bardzo nie lubisz papierosów, to nie będę paliła...Już nigdy żadnego Kamila, żadnej żyletki i wódki na smutki... Zrobię, to tylko i wyłącznie dla ciebie. Jesteś najważniejszą osobą w moim życiu. Kocham cię!
-Ja ciebie też kocham!

Półtora roku później 
Perspektywa Sabiny.
To co wydarzyło się ponad rok temu? No nie wracamy do tego. Razem z Neymarem oczekujemy dziecka. Synka. Zostałam z nim w Barcelonie. Bardzo go kocham. Od kiedy jestem w ciąży, każdego dnia zakochuje się w nim na nowo. Na pewno będzie dobrym tatusiem. Davi nie może doczekać się brata... Już nie wracam do starych nawyków... Staram się żyć szczęśliwie, bez problemów... Z Anto i Shak widuję sie codziennie. Stałyśmy się najlepszymi przyjaciółkami.. No oczywiście nie mogę zapomnieć o Rafie, która jest ze mną odkąd dowiedziała się, że będziemy bieli dziecko... Dzisiaj jest mecz. Neymar obiecał, że wygra to dla mnie i naszego dziecka. Bardzo jestem wdzięczna piłkarzowi, za wszystko co dla mnie. Bardzo go kocham i nie zamierzam zmienić swojego zdania.

********************************
No to mamy epilog. 
Sama się tego nie spodziewałam, bo siadając do kolejnego posta myślałam, że napiszę kolejny rozdział i będzie okey, a tak jakoś mnie natknęło na taki zwrot akcji.. 
Bardzo dziękuję, tym wszytkim, którzy byli ze mną od samego początku i tym, którzy doszli i mnie nie zostawili <3 
 Jest ponad 32 tyś. wyświetleń. Jestem wam za to bardzo, ale to bardzo wdzięczna.
Jeżeli chcecie, czytać moje opowiadania nadal, to zapraszam na mojego drugiego bloga:
http://onitoznaczyneymariblanka.blogspot.com/
Kochani, jeżeli dam radę to założę, jeszcze jednego bloga. Również o Neymarze... Będzie on odmiennością od tego wyżej (tego co podałam wam linka) I mam nadzieję, że o mnie nie zapomnicie :) A więc do nowego posta na blogu Oni także poznali tajemnice miłości. I do "Bohaterów" na przyszłym blogu :***


BARDZO, ALE TO BARDZO WAM DZIĘKUJĘ! KOCHAM WAS <3 JESTEŚCIE NA PRAWDĘ WSPANIALI. BUZIAKI!!! :* 

   

wtorek, 15 września 2015

Rozdział 53.

Resztę dnia spędziliśmy u Neymara w domu. Wygłupialiśmy się, wstawialiśmy zabawne Snapy, aż w końcu zostałam sama. Leo chciał zostać na noc, jednak powiedziałam mu, że jego partnerka oraz dziecko są o wiele ważniejsi. Leo nie chętnie przyznał mi racje. Wybiła godzina 0:00, a mnie kolejny raz opętała samotność, smutek kolejny raz się do mnie dobijał. Nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić, aż w końcu... Usłyszałam bardzo głośne dobijanie się do drzwi. Energicznie wstałam z rogówki i podeszłam do wejścia. Powoli otworzyłam drzwi i... i go ujrzałam. Na początku nie mogłam w to uwierzyć. Łza szczęścia spłynęła mi po policzku. Od razu rzuciłam się piłkarzowi w ramiona, wycałowałam go, a on wziął mnie na ręce i mocno do siebie przytulił.
-Bardzo się za tobą stęskniłem.-Wyszeptał jednak nie powiedział tego w swoim języku, on... On powiedział to po polsku. Zupełnie nie wiedziałam, co się wtedy dzieje. Wrócił mój chłopak, w dodatku potrafi powiedzieć coś w zupełnie obcym dla niego języku. Nie potrafiłam nic powiedzieć. Cały czas tkwiłam w tego uścisku.-Mam dla ciebie prezent.-No to już powiedział po portugalsku, jednak nie ważne, w jakim języku do mnie mówi, ważne, że jest przy mnie.-Ola, Kuba, Iza-Chłopak wypowiedział imiona bardzo bliskich mi osób. Na początku się zdziwiłam, ale po chwili ujrzałam ich wszystkich. Szczerze nie cieszyłam się z tego widoku, jednak Neymar zrobił to wszytko dla mnie, więc trzeba przynajmniej poudawać, że jestem szczęśliwa.
-Jejku, co wy tu robicie?-Zapytałam z jakże pięknym i jakże sztucznym uśmiechem na twarzy. Jednak Izka musiała to dostrzec, pewnie Ney zrobił by to samo, ale wyszedł przed sekundą z domu. Fajnie... Ledwo co do mnie wrócił i już znika. Zamyśliłam się, a Izabella właśnie kończyła na mnie krzyczeć.
-... Zrobił dla ciebie to wszystko... Nie zasługujesz na niego.-Powiedziała. Nie wiem, co mówiła do mnie wcześniej, ale zrobiło, mi się bardzo przykro, jednak musiałam udawać, że wszystko jest w porządku. Po chwili powiedziała szepcem.-Przepraszam.-Przytuliła mnie, ja oczywiście odwzajemniłam ten gest. Nastepnie przywitałam się z rodzicami, nie jak miałam w planach, czyli zwykłe, oschłe: Cześć. Podeszłam i się do nich przytuliłam. Po chwili wrócił Neymar z...walizkami?
-No zapowiada się świetnie.-Wymamrotałam i podeszłam do swojego chłopaka.-Ney kochanie, co ty robisz?
-Wnoszę walizki twojej przyjaciółki.

-Ale ona też ma rączki i sobie poradzi.-Powiedziałam to jak najwredniej potrafiłam. Czemu wrednie? No to tak... Nie było go przez tydzień, z Iza nie jest brzydko... Wszytko jasne, nie?
-Ale Sabina...
-Nie ma żadnego ale, chyba, że nie masz czasu dla mnie.-Mówiłam wpatrując się w jego śliczne czekoladowe oczka.
-Dla ciebie mam czas zawsze...-Powiedział i mnie namiętnie pocałował. Z racji, że każdy był bardzo zmęczony, poszliśmy się położyć. Rodzice oraz Izka zabrali swoje rzeczy do pokoi, a ja z Neymarem poszliśmy do jego sypialni. Brazylijczyk się położył, a ja na nim usiadłam. 
-Podoba się prezent?
-Bardzo.-Powiedziałam i krzywo się uśmiechnęłam.
-A co to za mina?-Zapytał i złapał mnie za rękę.
-Bo bardzo się za tobą stęskniłam, i gdy w końcu wróciłem pojawili się oni... Z rodzicami mam spine, a Iza mnie ostatnio olała.
-Bo wtedy była ze mną i kupowaliś..-Nie dokończył.
-Ney?
-Masz przede mną jakąś tajemnice?
-Nie.-Powiedział, a ja wstałam i wyszłam na balkon zapalić. Tak w ogóle to nie pamiętam, kiedy ostatnio paliłam, ale no jestem zła... albo i zazdrosna. Po chwili przyszedł Neymar. Objął mnie od tyłu i zaczął się we mnie wpatrywać.
-Możesz przestać!?-Zapytałam w miarę łagodnie.
-Obraziłaś się?.-Zapytał, a raczej oznajmił.
-Nie... tylko.-Wahałam sie co mu odpowiedzieć. Na pewno chciałby usłyszeć prawdę.
-Tylko?
-Jestem zazdrosna. Boje się, że Iza stanie się dla ciebie ważniejsza, ładniejsza, chudsza, milsza, sympatyczniejsza.-Mogłabym wymieniać dalej, jednak chłopak mi przerwał złączając nasze usta. Po pocałunku wyszeptał mi do ucha:
-Ale to w tobie się zakochałem a nie w Izie.
Na same jego słowa moje serce zaczęło bić jak szalone. Neymar nie jest tylko moim chłopakiem, jest najwspanialszym skarbem jaki dostałam od życia. 
-Kocham cię.-Powiedziałam
-Ja ciebie też, a tak a pro po, to ślicznie wyglądasz-Powiedział. Od razu się do niego przytuliłam. Wróciliśmy do sypialni i położyliśmy się spać. 

Obudziłam się o godzinie 10:13. Ney jeszcze spał. Postanowiłam się wyszykować i przygotować jakieś śniadanie. Umyłam się, umalowałam, a następnie ubrałam w to: 

 Zeszłam na dół i rozmyślałam, co zrobić na śniadanie. Po kilku minutach do kuchni przyszła uśmiechnięta Iza. Może na prawdę powinnam się cieszyć z tego, że wszystkie osoby które kocham są teraz ze mną. Przywitałyśmy się buziakiem i zaczęłyśmy pić kawę, którą zdążyłam zaparzyć.
-Sabina, ja na prawdę ci zazdroszczę.-Powiedziała moja przyjaciółka.
-Ale czego.
-No, że masz takiego kogoś jak Ney.
-Ney?
-No, tak Ney.
-A dlaczego nie Neymar?
-No Ney jest fajniej.
-Ale ty nigdy tak nie mówiłaś.
-Ale zaczęłam.-powiedziała, a ja nie wiedziałam co mam jej powiedzieć, bo nie chce się z nią kłócić. Po chwili dodała.-Ney, ale nie martw się, najlepszej przyjaciółce nie zabiorę chłopaka.-Po jej słowach kamień spadł mi z serca. Przytuliłyśmy się i rozmawiałyśmy dalej. Następnie przygotowałyśmy Spaghetti. Tak wiem, miało być śniadanie jednak mało kto jada pierwszy posiłek o godzinie 13:00.
Poszłam obudzić rodziców, a Izka Neymara. Ogólnie cały dzień spędziliśmy w domu, na rozmowach i tak dalej. W końcu wieczorem udało mi się samej wyjść z domu z piłkarzem. Udaliśmy się na dłuższy spacer po Barcelonie, a około godziny 21 odwiedziliśmy Messiego i Anto. Spędziliśmy u nich godzinkę. Jednak przez prawie cały czas Ney bawił się z ich synkiem. Widzę, jak Naymar tęskni za swoim synkiem. Może to czas, abym i ja zrobiła mu jakąś niespodzinkę...

*****************
Proszę, oto kolejny rozdział :)
Neymar już wrócił... Koniec pomysłów, na tego bloga :c
Może najwyższy czas go zakończyć i założyć kolejnego i nad tym drugim trochę popracować... Co wy na to?
Liczę na szczere opinie... I może to Wy macie jakiś pomysł na to co dalej, co?
Życzę wam miłego popołudnia (chyba, że czytacie to dawno po moim dodaniu, więc miłego.../sam sobie dokończ/ :)
Z racji, że jetem chora i przez cały tydzień zostaje w domu postaram się dodać jakiegoś krótkiego posta jutro.

środa, 9 września 2015

Rozdział 52.

 Leżałam, a Messi pilnował mnie, abym nie poszła pić. Po woli wyczerpywałam siły. w końcu usnęłam. Jednak przed zaśnięciem wyszeptałam:
-Jeżeli on nie wróci zabije się...
Pięć dni później.
Neymara nie ma nadal. Wszyscy sie o niego martwimy. Już niedługo zaczną się treningi, a co my powiemy ich trenerowi. Wczoraj dzwoniłam do Izy. Potrzebowałam wsparcia, ale ona jak każda przyjaciółka po prostu powiedziała, że nie ma teraz czasu. Obawiam sie, że już go nie zobaczę. Odkąd się upiłam nie wychodzę z domu, ani nikomu nie otwieram. Czeakm na niego cały czas, dniami i nocami. Najwyraźniej tam gdzie teraz jest, jest mu na prawdę dobrze, bo mam nadzieję, że żadna krzywda mu się nie dzieje. Jeżeli dowiem się, że jego już niema, to się zabije. Tak, tak wiem, możecie uznać to za jakąś głupotę, ale ja naprawdę go kocham i nie chce żyć bez niego. Jest dla mnie naprawdę wszystkim. Siedziałam w salonie i myślałam, aż usłyszałam dzwonek do drzwi. Poderwałam się, ponieważ miałam cichą nadzieję, że to właśnie on, ponieważ moim przyjaciołom napisałam, żeby nie przychodzili, bo nie warto. Codziennie do mnie dzwonili, porozmawiałam z nimi z 10 minut i tyle. Za każdym razem rozmawialiśmy o Brazylijczyku, lub o moim stanie psychicznym. Ja uważam, że jest okey, no tylko trochę więcej płacze. Z nadzieją podeszłam do drzwi i je otworzyłam. W progu stał Messi.
-Prosiłam, żebyście zostawili mnie samą.
-No, ale jak wiesz, przyjaciół w potrzebie się nie zostawia. Słyszałaś może coś na ten temat?-Zapytał i jak to miał w zwyczaju, uśmiechnął się. Nie przepraszam. Uśmiechnął się szczerze.
-Tak, tak coś słyszałam, ale coś konkretnego chciałeś?
-Tak.
-No to słucham, a nie kończysz "tak" i się szczerzysz do mnie.
-Szykuj się.
-Co? Po co? Gdzie idziemy?
-Zobaczysz.-powiedział i tajemniczo się uśmiechnął. Wszedł do środka domu, jakby był u siebie. No tak patrząc to również jest jego. Bo co moje to i twoje, tak zawsze powtarzał sobie z moim chłopakiem. Czy mi na prawdę wszystko musi kojarzyć się z nim? Najwyraźniej tak. Mozolnie poszłam na górę się uszykować, a w tym czasie Leo bardzo namiętnie pisał z kimś sms'y. Po około 2 godzinach zeszłam do Messiego. Wyglądałam o tak:

 Ej ja przecież nadal mam fioletowe włosy. No czyli mam plany na jutro, albo i nawet na dzisiaj. Zrobiłam sobie selfie i wrzuciłam na kilka portali społecznościowych wszędzie z dopiskiem:
Nie ważne gdzie jesteś zawszę będę cię kochała <3 
Spojrzałam na zegarek, który pokazywał godzinę 11:03. Zeszłam do Messiego i wyszliśmy z domu. Zamknęłam drzwi i poszliśmy w kierunku samochodu Argentyńczyka. Leo próbował kilka razy znaleźć jakiś temat. Jednak ja cały czas siedziałam cicho patrząc przez szybę, na szczęśliwe dzieci, zakochane pary, oraz na starców, którzy pomimo swego wieku nadal cieszą życiem. W końcu podjechaliśmy pod ogromne centrum handlowe. 
-Leo, co my tu robimy?
-No wiesz, potrzebujesz czasem wypadu z przyjacielem.
-Coś w podobie babskiego wypadu?-Zapytałam i zaczęłam się śmiać. Uśmiechnęłam sie dopiero od kilku dni. Szczerze to mi tego brakowało. Przy Neymarze, uśmiech nie schodził mi z ust, ale nie będę teraz o nim myśleć. Leo zabrał mnie tu, abym sie odprężyła.
-No tak, ale jak ktoś się dowie o babskim wypadzie, to cię uduszę. 
-To zróbmy sobie babski wypad pod nazwą męskiego, hmm?-Na to już mi nic nie odpowiedział, wyszedł z samochodu i otworzył mi drzwi.-Mam nadzieję, że Anto mnie za to nie zabije i powiesi  za oczy.
-Niech by tylko spróbowała.- powiedział bardzo dobrze znany mi głos. Przytuliłam sie do chłopaka i z parkingu weszliśmy do centrum. Na początku poszliśmy do kina. Oglądaliśmy jakąś komedie, następnie wybraliśmy się na małe zakupy. Znaczy nie aż tak małe, bo kupiłam sobie torebkę,koszule, bluzę,3 pary spodni oraz 2 pary butów oraz jakąś tam biżuterię, oraz kosmetyki. 
Następnie udaliśmy się do fryzjera. Messi wybrał mi kolor, oraz fryzurę. Po ponad godzinie efekt był taki:

Moim zdaniem dobrze wyglądam, jednak wolę bardziej szalony kolor włosów, ale zapamiętajcie, że z Messim się nie dyskutuje. I właśnie również za to kocham tego człowieka. Po fryzjerze zrobiliśmy sobie zdjęcie i wstawiliśmy na fb, ig, tt, no i ja oczywiście na Aska. Dawno mnie tam nie było i trzeba to wszystko nadrobić. Do zdjęcia dodałam opis:
Bo przyjaicel najpiękniej pokoloruje ci świat <3 
Leo wstawił bardzo podobny opis, a następnie poszliśmy coś zjeść. Zamówiliśmy sobie ogromną pizze. Jak nigdy dotąd zjadłam 2 spore kawałki i wypiłam całą szklankę Pepsi. Jak widać brak Neymara źle na mnie wpływa. Podczas jedzenia zaczęliśmy rozmawiać na wszystkie tematy. Aż w końcu musiałam coś palnąć...
-A właśnie Leo, bo zmiana włosów, to znaczy  zmiana życia, czyli to ma być życie bez Neymara?-powiedziałam, a jego imię wręcz wypowiedziałam szeptem. 
-Chyba sobie żarty robisz! On na pewno wróci.-Wypowiedział z dziwnym zacieszem na twarzy. Resztę dnia spędziliśmy u Neymara w domu. Wygłupialiśmy się, wstawialiśmy zabawne Snapy, aż w końcu zostałam sama. Leo chciał zostać na noc, jednak powiedziałam mu, że jego partnerka oraz dziecko są o wiele ważniejsi. Leo nie chętnie przyznał mi racje. Wybiła godzina 0:00, a mnie kolejny raz opętała samotność, smutek kolejny raz się do mnie dobijał. Nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić, aż w końcu...

*************************
Oto kolejny nie zadługo wyczekiwany przez was rozdział :)
Mam nadzieję, że się spodobał :) Wiem, że przede mną jeszcze dużo pracy... Ale od czegoś trzeba zacząć, aby móc później wam dawać naprawdę wspaniałe rozdziały z nieziemskimi pomysłami (których do tej pory nie mam xd)
Kochani do następnego postu :3
Zachęcam do komentowania <3

sobota, 5 września 2015

Rozdział 51.

Obszukałam cały dom i nie znalazłam Brazylijczyka. Chciałam do niego zadzwonić, lecz telefon zostawił w mojej sypialni. Zaczęłam się martwić ponieważ nigdy nie wychodził z domu, bez telefonu. Nie zostawił mi nigdzie karteczki, z tym gdzie jest. Postanowiłam zadzwonić do jego kolegów z drużyny, jednak żaden nic nie wiedział na ten temat. Zmartwiona poszłam się ubrać w to:
Wykonałam wszystkie poranne czynności w mgnienia oku. Zeszłam do kuchni i napisałam karteczkę w razie powrotu Neymara.
Kochanie jeżeli wrócisz do domu, zadzwoń do mnie :) 
Zupełnie nie wiedziałam gdzie mam go szukać. Postanowiłam iść na stadion, jednak go tam nie było. Później chodziłam po Barcelonie i pytałam się obcych ludzi, czy widzieli Neymara. Jeden facet zaczął mi się śmiać prosto w twarz, bo opowiedziałam mu co się stało, on stwierdził, że Ney mnie zostawił i nawet nie warto na niego czekać. Nie wiem czemu, ale uwierzyłam temu chłopakowi. Może nie chciał mnie zranić i tak po prostu wyjechał. Tylko gdzie? Przecież nie zostawiłby mnie w swoim domu. Cały dzień spędziłam na poszukiwaniach, Nie rozmawiałam z żadnym z moich i Neya przyjaciół. Oni chyba muszą coś wiedzieć, bo się nim nie przejmują. Około godziny 22 poszłam do Alvesa. Może przyszedł do niego Ney. Drzwi otworzyła mi nowa dziewczyna Brazylijczyka. 
-Hej, co tu robisz?
-Cześć. Yyy nic, szukam Neymara, a ty?
-To samo.-powiedziałam, a Hiszpanka gestem ręki zaprosiła mnie do domu. Przywitałam się z Danim. W trójkę zastanawialiśmy się gdzie jest 11 Barcelony. Dani obdzwonił wielu ich wspólnych przyjaciół. Po jakimś czasie moim oczom ukazał się Messi z Antonellą. Mimo rozmów z nimi cały czas miałam w głowie słowa tamtego mężczyzny "i nawet nie warto na niego czekać". Przed północą postanowiłam pójść do domu. Marika, Leo i Anto zostali u 6 Barcelony. W domu nikogo nie zastałam. Byłam strasznie zaniepokojona brakiem Neya. Mam nadzieję, że nic mu się nie stało. Może umówił sie z nowym kolegą i został u niego na noc... Nieee. Wziąłby ze sobą telefon... Całą noc zastanawiałam się jak odnaleźć Neymara. Rano poszłam się umyć i przebrać. Zrobiłam mocny makijaż, a ubrana byłam tak:
  Zeszłam do kuchni, wypiłam kawę i kolejny raz udałam się na poszukiwania Neymara. Zupełnie nie wiedziałam gdzie mam go szukać. Chodziłam obłąkana bo mieście. Znowu zaczepiałam ludzi, jednak nikt nigdzie go nie widział. Po kilku godzinach zrezygnowałam. Weszłam do sklepu i kupiłam wódkę. Wróciłam do domu i zaczęłam pić. Zdałam sobie sprawę, że Neymar na prawdę mnie zostawił, że już do mnie nigdy nie wróci. Zaczęłam płakać. Tak spędziłam resztę dnia. Pod wieczór przyszedł do mnie Messi jednak nie byłam w stanie z nim rozmawiać. Od razu kazał mi się położyć spać. Jednak nie słuchałam go. Chodziłam po domu i szukałam alkoholu. W końcu Leo wziął mnie na ręce i zaniósł do sypialni Neya. Z jednej strony byłam mu za to wdzięczna, z drugiej zaś mogłabym go znienawidzić, bo nie pozwoli mi się zapić, zapomnieć. Leżałam, a Messi pilnował mnie, abym nie poszła pić. Po woli wyczerpywałam siły. w końcu usnęłam. Jednak przed zaśnięciem wyszeptałam:
-Jeżeli on nie wróci zabije się...

***************************************
WRÓCIŁAM KOCHANI ♥♥♥
Wiem szału nie ma... Jeszcze dużo postów, abym miałam do tego talent, ale tylko trening czyni mistrza :)
Mam nadzieję, że rozdział się podobał. Niedługo lub jutro postaram się dodać kolejny.

Kochani życzę wam wiele sukcesów w nowym roku szkolnym. Przyjaciół, ale tylko tych prawdziwych. :) Miłości <3 Dobrych ocen i dużo kłótni z nauczycielami <3